Waiting for the Sun (CPK session no. 5)

W Japonii najwcześniej wschodzi słońce. Noworoczne fajerwerki rozbłyskają nad Tokyo na długo przed tymi w Europie i Amerykach. Z tego powodu Japonia nazywana jest równie często „krajem kwitnącej wiśni” co „krajem wschodzące słońca” (nie mylić z „domem wchodzącego słońca” 🙂 ). Symbolika mojego przepinana kabli z ostatnich dni to właśnie wschodzące słońce – pełne otwarcie serca na sprzęt audio z Japonii za sprawą magicznych CS-53.

  • Co tam dziś eksplorujesz, Japan? – pyta Kamil
  • Nieustannie – odpowiadam
  • Wciągło jak chodzenie po bagnach?

Szósty dzień na bagnach

Bohaterowie mojej wędrówki:

  1. Kolumny Pioneer CS-53 – główny bohater, nie schodzi z piedestału, absolutny zawrót głowy
  2. Amplituner Pioneer SX-424 – mały samuraj z 1972 roku, najniższy z serii, ale biegły w walce z większymi rywalami
  3. Amplituner Pioneer SX-440 – rocznik 1969, mam go już półtora roku i najwyższa pora aby zrobić o nim pełny wpis, bo jest zasłużony w mojej historii odkrywania vintage hifi
  4. Kolumny SABA Box IIA – to moje drugie kolumny SABA, pierwsze z tak chwalonej serii, pojawiły się na podstawkach, sprawdzone, że grają, zebrane pierwsze wrażenie i… przełączone na CS-53
  5. Amplituner SABA IIA – partner dla boxów 2a…
  6. Celestion Ditton 15 – powrót po roku
  7. Katalogi Pioneera 60/70, które namiętnie studiuję

Pioneer i jazz

Pioneer CS-53 + Pioneer SX-424

Jazz zazwyczaj gra wszędzie dobrze. To jest taki samowystarczalny gatunek, bez specjalnych zabiegów gra naturalnie, głęboko-szeroko… po prostu dobrze. Ale w połączeniu z Pioneerami CS-53 dzieje się coś szczególnego. Pojawia się coś, czego wcześniej nie było, lub ja nie doświadczałem. Chodzi o tzw. „trąbki” czyli całą gamę instrumentów dętych. „Trąbki” mają w tym setupie wybrzmienie TAK organiczne, że trudno mi oderwać się od słuchania.

I słucham tego tego jazzu do kilku dni. Bez założeń, aby go słuchać. Prowadzi mnie serce. I muszę przyznać: to, co dzieje się na głośnikach Pioneera, jest trudne do opisania.

Pioneer CS-53 + SABA IIA

Z SABA IIA ten sam materiał brzmi inaczej. Jest paradoksalnie bardziej ułożony, kontrolowany, kulturalny. Momentami aż za ładnie. Ale SABA ma przecież w sobie dużo koloru! Z Dittonami 44 tworzy muzyczne, karnawałowe spektakle, jest bogata harmonicznie, niemal barokowa. Zaś kolumny Pioneera tę ekspresję tonują, nadaje jej proporcję.

Pioneer CS-53 + Pioneer SX-424

Z kolei SX-424 gra mniej technicznie – góra nie jest tak jedwabna, a cały przekaz ma w sobie pewien surowy wdzięk. Jest coś w tym brzmieniu, coś, co przypomina moment, gdy muzyka przestaje być idealnym systemem, który ją odtwarza, ale wychodzi poza niego.

To nie jest zestaw dla tych, którzy szukają perfekcji. Ale dla tych, którzy chcą słyszeć emocje. Pisałem dziś rano Olkowi, od którego kupiłem ten ampli, że SX-424 z CS-53 grają tak jakby stroił ten zestaw Peter Gabriel, z tą swoją idealną chrypką na wokalu.

Przyznam, że jestem tutaj w szoku. Bo mam już jakiś czas tego SX-424 i z innymi kolumnami on grał tak sobie. Wspomniana nuta szorstkości mieszała się z nutą suchości i nie grało to dobrze. Ale kolumny tej samej marki, z tych samych czasów, parowane razem w katalogach nagle zdzierają woalkę i pokazują naturalny, chwytający za serce dźwięk.

Pioneer CS-53 + Pioneer SX-424 vs Pioneer SX-440

Porównywałem dwa egzemplarze: SX-424 i SX-440. Ten drugi po pełnym recapie. Paradoksalnie, różnice po recapie nie były oczywiste, a być może ich wcale nie było. Recap nie zmienił charakteru urządzenia. Stare kondensatory wylutowane z SX-440 trzymały parametry w granicach 3-10%, co tylko potwierdza, jak dobrze te japońskie konstrukcje były wykonane. A sam recap w SX-440 był robiony raczej „dla sportu” a nie dlatego, że coś kulało.

Ale jednak – SX-424 ma coś, czego jakby brakowało w zrecapowanym SX-440. Ma tę odrobinę „brudu”, subtelnej niedoskonałości, która nadaje dźwiękowi ludzki wymiar. „Trąbki” w takim wydaniu mają właśnie szorstkość wokalu Petera Gabriela i jest to totalnie ujmujące. Za to SX-440 gra czyściutko, idealnie tonalnie, ale trochę brakuje tej ostrości na samym czubku samurajskiego miecza.

To zastanawiające, jak bardzo te drobne „niedoskonałości” potrafią nadać muzyce czaru.

A gdzie Ditton 15 i SABA Box IIA?

No właśnie nigdzie. Jestem szósty dzień na japońskich bagnach. Dittony i SABA stoją jak stały. Sprawdzone jak grają. Box IIA? Pierwsze wrażenie szokująco dobre, ale KOMPLETNIE inne niż Pioneery. Poświęcę im trochę więcej czasu jak wyjdę z bagien (o ile wyjdę). Celestiony D15? Wciąż je uwielbiam… ale jestem gdzie? Na japońskich bagnach…

W przyszłym tygodniu też z nich raczej nie wyjdę, bo wjedzie do mnie coś (po dyskretnych rekomendacjach Archera) co może sprawić, że zgolę brodę, zostawię tylko wąsa, kupię sobie wędkarską kamizelkę i zacznę dzwonić do ludzi z OLX i mówić im: „Paaaanie co Pan za gówno sprzedajesz! Ja to proszę Pana mam SANSUI!!! więc Pan mnie nie mówi co dobrze a co źle gra.” *

*autentycznie dwa razy odebrałem taki telefon, gdzie zaraz po kurtuazyjnym przywitaniu dzwoniący wykorzystał pierwszą okazję, aby ustawić mnie w szeregu mówiąc, że on ma Sansui” 😀

* * *

Jeden komentarz do “Waiting for the Sun (CPK session no. 5)”

  1. Kiedyś (dawno temu) trafiłem do pana od AKAI.
    Na ul. Dolnej prowadził warsztacik z zapaloną do późna lampką.
    Całe dnie tam siedział i coś naprawiał.
    Po wejściu do środka, witał dźwięk małego dzwoneczka.
    Ale to, co działo się później, można by chyba nazwać molestowaniem wiedzą,
    nabytą w firmowych broszurach AKAI.
    Aby w ogóle donieść do adresata pytanie, klient musiał najpierw się pokłonić przed GX-em i z nabożną miną wysłuchać sentencji: „ …bo AKAI to najwyższej klasy urządzenia”
    (mówił to z paluszkiem wycelowanym w niebo)
    Świat nie istniał, było tylko AKAI
    Wystarczyło wspomnieć o jakiejś innej firmie, a facet wpadał w furię.
    Robił się purpurowo-czerwony, a ślinianki podtapiały niewypowiedziane jeszcze do końca słowa.
    Wyjątkowo źle reagował na dźwięk zgłosek złożonych w jedno, konkretne słowo – Sansui.
    Wtedy z niedowierzaniem kręcił głową i oparty o blat, patrząc spode łba, implodował.
    Może jest coś, o czym nie wiemy?
    Może oni są na jakiejś wojnie?
    Np: „50 lat najazdów klanu AKAI”?
    Albo „mnie doktora nauk… SANSUI będziesz straszył” 🙂

Dodaj komentarz