
Kolejna SABA… być może jestem nudny, ale taki w tym momencie jest mój stan umysłu.
SABA kontra reszta świata.
Gdyby uformować dwie drużyny koszykarskie, w jednej z nich grałyby same amplitunery SABA w w drugiej inne, najlepsze wzmacniacze świata, które do tej pory słuchałem, to ten pojedynek były na miarę pojedynku amerykańskiego dream teamu z czasów Jordana, Pippena i Igrzysk w Barcelonie z drużyną Liechtensteinu…. No może to trochę przesadziłem z tym Liechtensteinem, ale Jordan i spółka każdy mecz wygrywali różnicą średnio 44 punktów, niezależnie kto stał po drugiej stronie. Taki właśnie aktualnie jest mój stan umysłu. „SABA State of Mind” – parafrazując piosenkę Billy Joela.