SABA HiFi-Lautsprecherbox II A – The Upward Spiral

SABA HiFi-Lautsprecherbox II A

Może zabrzmi to trochę dziwnie, jakby kierowała mną fobia nieposłuchania wszystkich kolumn na świecie (przed śmiercią), ale tak było naprawdę. Dwa tygodnie temu obudziłem się w środku nocy i poczułem głęboką, przejmującą niesprawiedliwość, że wszyscy moi znajomi zachwalają kolumny SABA z serii I, II, IIA, III, IIIA, IV, IVA, V a ja ich nigdy nie słuchałem… 1,5 roku temu byłem bliski nabycia IIIA za śmieszne pieniądze, ale nie zdecydowałem się, bo terminale z tyłu były przerobione. Życie dawało mi kolejne szanse, ale albo były jakieś szemrane powgniatane kopułki, albo były za daleko, albo ktoś mnie ubiegł. Raz była też sytuacja, że właściciel najwyższego modelu wystawił je tak tanio, że po 30-stym telefonie w ciągu pierwszych kilku godzin od publikacji ogłoszenia postanowił je wycofać i zostawić kolumny dla siebie.

No i leżę tak w środku nocy, oczy szeroko otwarte, gnębiony poczuciem niesprawiedliwości otwieram eBay i kupuję „na próbę” kolumny SABA HiFi-Lautsprecherbox II A. Opłacam zakup i z poczuciem ulgi i zadowolenia zasypiam.

Następnego dnia, mniej więcej w połowie zaczyna mi się coś przypominać, zaczyna natrętnie drażnić mnie jakaś niedokreślona jeszcze myśl…

NAGLE:

Eureka! Przecież ja w nocy kupiłem kolumny SABA IIA!! Zakup opłacony, potwierdzony!

* * *

Tydzień później ogromne pudło staje przed moim domem. Kolumny nie są duże, raptem 500 x 240 x 240 mm ale opakowane w sposób technicznie doskonały, w każdej płaszczyźnie XYZ karton dookoła jest znacznie większy niż kolumna, dopiero wtedy obie kolumny zapakowane do wspólnego pudła. Trochę przypomina mi to sposób pakowania książek (tylko w skali makro), tak, że możesz rzucić taką książką o chodnik a rogi i tak się nie poniszczą.

Tego samego dnia trafiają do mnie Pioneery CS-53. Nie mam takiej pojemności i percepcji aby przyjąć tyle nowości na raz, więc stawiam w pierwszej kolejności na Pioneery, ale na próbę, sprawdzić czy wszytko gra, podpinam SABY. Słucham tylko kilku utworów po kilkanaście sekund…

  • OMG…. to jest doskonałe…. to nie ma wad! A to tylko dwudrożne IIA!

Wracam do nich po dwóch trzech dniach, spięte z najgrubszą rybą na pokładzie : Saba Studio I Automatic. Nie myliłem się… te kolumny grają tak, że jedyne o czym myślę, to aby zasnąć i rano obudzić się z kupionymi III, IV a może i V… Te IIA są tak absurdalnie dobre!!

Mijają kolejne dni. Nie chcę tracić swojego „japońskiego flow” ale mając na względzie słowa Kamila z Pszowa…

Prawo zbieracza starego HI-FI mówi: Kto kolumny SABA słucha z innymi wzmacniaczami niż SABA – doznania swoje osłabia.

…. nie łączę ich ani z Pioneerami, ani Sansui. Za to zabieram się za ich zewnętrzną renowację.

Przed

W trakcie

Po

Dane techniczne kolumn SABA IIA

  • Lata produkcji: 1966 – 1969
  • Miejsce produkcji: Niemcy
  • Kolor: fornirowana orzechowym drewnem
  • Wymiary: 500 x 240 x 240 mm (WxSzxG)
  • Waga: 8,7 kg
  • Oryginalna cena ok.: 218 DM

Dane techniczne

  • Typ: 2-drożny głośnik półkowy, obudowa zamknięta
  • Głośniki (Chassis):
    • Niskotonowy: 1 x stożkowy o średnicy 200 mm
    • Średniotonowy: 1 x stożkowy 170 x 115 mm
  • Moc 25 Wat
  • Pasmo przenoszenia: 42 – 20000 Hz
  • Częstotliwość podziału zwrotnicy: 850 Hz, zwrotnica 12 dB/oktawę
  • Impedancja: 4 Ohm

Cechy szczególne

  • Płynna regulacja zakresu wysokich tonów za pomocą potencjometru
  • Możliwości podłączenia dla nieuzbrojonego kabla, wtyków DIN oraz wtyków bananowych

Odsłuchy

Nadszedł TEN dzień. Spiąłem dwa zestawy:

  1. Kolumny SABA IIA + wzmacniacz SABA IIA
  2. Sansui 1000X + Pioneer CS-53

Jeden spiąłem z FIIO R2R, drugi z Toppingiem D70s. Usiadałem centralnie na fotelu i telefonu przerzucałem między źródłami słuchając tych samych utworów tu i tu.

Po godzinie przełączania poczułem się totalnie rozbity. I nie dlatego, że grało to źle, że moimi myślami kierowały niedoskonałości. Wręcz przeciwnie. Byłem rozbity bo zarówno jeden jak i drugi zestaw grał przepięknie – ale również kompletnie inaczej! W tej rozgrywce nie ma zwycięzcy i przegranego.

  1. SABA+SABA – bas jest doskonały! W moim sporym pomieszczeniu te średniej wielkości kolumny grają tak nisko, że czuję jakby mamuty przechodziły ulicą za domem. Nic się nie rozlewa na boki, nic nie dudni, nic nie czaruje przesadną głośnością, nic nie jest mętne, ale też nie jest to bas szybki. Jest tutaj pełna dostojność, szlachetność, w mojej opinii mistrzostwo świata. No i te mamuty… nie wiem czy to kwestia wzmacniacza czy kolumn, czy synergii jednego i drugiego, ale jakość najniższego basu z takich skrzynek!? NIE-DO-WIARY!
  2. SANSUI+PIONEER – średnie tony, atak trąbki…aaach… nie chcę spoilerować mojej rodzącej się recenzji Sansui 1000X, więc więcej nie zdradzam.

I teraz następuje prawdziwy mindfuck:

Zmiana systemu => wrażenie, że teraz gra lepiej, głębiej, szlachetniej, przyjemniej. Kolejna zmiana sytemu => wrażenie, że teraz gra lepiej, głębiej, szlachetniej, przyjemniej. Kolejna zmiana sytemu => wrażenie, że teraz gra lepiej, głębiej, szlachetniej, przyjemniej…. i tak a każdym razem. Który gra lepiej?! Nie można stwierdzić! Za każdym razem następny gra ciekawiej od poprzedniego…. A zmieniam tylko dwa zestawy między sobą!?

Niezależnie który pąk wybierzesz, każdy z nich zakwitnie w cudowny, piękny sposób. I choć za rogiem już rozkwita kolejny kwiat, na którego za chwilę przeskoczysz, to czas spędzone na tym jednym jest zawsze najpiękniejszy.

Musiałem w końcu uciec z tej spirali, z tego fraktala… Postawiłem na spędzenie reszty wieczoru z SABA IIA + SABA IIA.

Te dwudrożne kolumny, w swojej średniej wielkości skrzynce potrafią dać WSZYSTKO. Potrafią zagrać w taki sposób, że próba oceny, czy one są jasne, czy ciemne, czy neutralne, czy narzucające swój charakter – nie ma sensu. Te kolumny podążają za muzyką – są dokładnie takie jak ona. Czasem potrafią krzyknąć, że wszystkie ptaki zrywają się z drzew, czasem rozlać płynny miód po ciepłej, przeciętej na pół kajzerce.

Jeszcze raz… NIE-DO-WIARY!

SABA HiFi-Lautsprecherbox II A
SABA HiFi-Lautsprecherbox II A

Dodaj komentarz