SABA HI-FI Studio 1 + Telefunken L250

Po delikatnej podprogowej sugestii Dawida spiąłem TFK L250 z hybrydową SABĄ Studio 1. Ostatnio coraz więcej trafia to mnie sprzętu w kolorze białym. W latach 60/70 była taka moda, że poza klasycznym drewnem zaczęto fabrycznie malować sprzęty na biało. Ta sama moda wróciła jakieś 10 lat temu i także sporo względnie nowego sprzętu jest w tym kolorze. Ale aktualnie (AD 2025) biel jako wykończenie drewna jest w defensywie. I chyba właśnie z tego powodu w mojej kolekcji jest tego białego sprzętu coraz więcej. Absolutnie nie chodzi mi o to, że celowo płynę pod prąd aktualnym stylom… płynę z prądem portfela. Dzisiaj jak coś jest białe = jest tańsze 🙂 A gra taka samo jak drewniane czy czarne.

Biały z białym to idealne małżeństwo.

W poprzednim wpisie opisałem w dość chaotyczny sposób moje pierwsze wrażenie dotyczące Telefunkenów L250. Wrażenia spontaniczne zazwyczaj są chaotyczne. Ale po kilku dniach następuje trzeźwe spojrzenie i spokój.

Z tą SABĄ też się wiąże pewna historia, która z jednej strony pokazuje ludzki charakter, ale przy okazji pokazuje jak sploty okoliczności dają szansę na powstanie takich cudownych konfiguracji jak tytułowa para „białasów”. W momencie kiedy ją kupiłem TAK zakochałem się SABACH z tamtego okresu, że w bardzo krótkim czasie nabyłem cztery kolejne. Mówię o ostatnich dwóch miesiącach. To jeden z niewielu aspektów, gdy czas płynie wolno. To dopiero dwa miesiące a mam wrażenie, że jestem posiadaczem tych amplitunerów od lat.

Ta SABA chyba ze mną być po prostu musi. Na początku miał kupić ją Pan Jarek z Oławy. Tak mną manewrował, że (na własne życzenie) pojechałem do Lęborka aby kupić mu Bang&Olufsen 5000. W zamian miałem możliwość posłuchania ich u siebie. Z tego bardzo się cieszę – nowe doświadczenie. Ale po dwóch tygodniach przyszła pora rozstać się z Bangami. Zorganizowałem paletę, belę styropiany, kilometry folii. Mojej SABY nie dołożyłem do palety, głównie ze względu na bezpieczeństwo – nie chciałem aby wystawał nieregularny kształt z idealnego prostopadłościanu zbudowanego z Bangów i styropianu…. Bangi doszły całe, Pan Jarek zadowolony. Pyta się mnie ile oddać za pakowanie – ja na to po rycersku / gentlemańsku, że nie trzeba, że zrobiłem to gratis… Dzwonię po kilku dniach, że będę wysyłał SABĘ i jak się za nią rozliczamy.

Eeeeee… a co by było jakbym się rozmyślił i nie wziął tej SABY?

„People Are Strange” – jak śpiewał Jim Morrison. Nie każdy wie co oznacza słowo „honor”. Na pewno nie wie nic na ten temat Pan Jarek z Oławy. Ale wewnątrz duszy, to się nawet ucieszyłem, bo decyzja o sprzedaży była trochę pochopna.

Kilka dni temu miałem jeszcze inny telefon od fantasty ze Starogaradu Gdańskiego. SABA ciągle wisi na portalu sprzedażowym, ale już za kilka dni ogłoszenie się skończy 🙂 Pan się pytał jakie mam kolumny. Odpowiadam, że moim nr 1 są Celestion Ditton 44 odwalone jak na wesele przez Charlie Studio. Nie wiem do dziś czemu… ale Pan dostał wściekłości. Zaczął krzyczeć do słuchawki, że Celestion Ditton to są najgorsze kolumny świata!!!!! że one nie grają wogóle!!!! że każdy kto je ma to nie może ich sprzedać za ćwierć ceny!!!

No to pytam, jakie on kolumny uważa za dobre i jakie ma. I w tym momencie zmiana tonu głosu, jakby czekał na to pytanie i rozpoczyna się opowieść, z podnieceniem niczym taksówkarz w latach 90-tych o meandrach bycia taksówkarzem – czyli jeżdżeniem za darmo 😉

– Proszę Paaaaana!! Proszę Paaaaaana. JA MAM SANSUI!

Pan po drugiej stronie słuchawki chyba czekał aż klęknę, bo on ma Sansui.

– Proszę Paaaana!!! Ja mam kolumny Pioneer oraz Bowers & Wilkins!

Generalnie spoko. Na stare Bowersy sam poluje. Pioneery z epoki to również kawał sprzętu. Zapytałem więc czy słyszał Dittony 44 i z jakim wzmacniaczem. W mojej opinii to świetne kolumny i odpowiedzialność obywatelska kazała mi stanąć w ich obronie.

Jak myślicie, co odpowiada człowiek, który zapewne nigdy ich nie słyszał?

– Proszę Paaaana!! Ale ja słyszałem kolumny Pioneera serii HPM!! One kosztują proszę Pana 20 tysięcy!

Przy tak prowadzonej dyskusji ciężko było iść ku finalizacji kupna/sprzedaży amplitunera SABA Studio I. Podroczyliśmy się jeszcze trochę i skończyliśmy rozmowę. A ja coraz bardziej cieszyłem się, że SABA zostaje ze mną.

Jak widać, ta SABA musiała doczekać momentu, kiedy spiąłem ją dziś z kolumnami Telefunken L250. Lampowy Automatic był dla nich zbyt jasny, a Philips z serii 22GH rewelacyjnie ogarniał górę lecz czegoś brakowało mu na dole.

Mija właśnie drugi dzień kiedy słucham tego zestawienia. SABA HI-FI Studio 1 + Telefunken L250. Wszystko idealnie na swoim miejscu. Nie jest to już kwestia adaptacji ucha, osłuchałem się przez dwa dni i czuję, że niewiele (albo nic) da się zmienić aby te kolumny bardziej błyszczały. Jest już tylko muzyka… A to najważniejsze, to tego tak naprawdę dążę przepinając kable między sprzętami… Aby grała muzyka.

3 komentarze „SABA HI-FI Studio 1 + Telefunken L250”

  1. Pan rozmówca ma kolumny Sansui. Akurat Sansui nie miało dobrych kolum i przetworników w przeciwieństwie do wzmacniaczy. Sansui „kabuki” słabiutkie.
    Pioneer – ok HPM nie są złe czy wybitne?

    1. To nawet nie chodzi o to czy Sansui jest takie czy takie, bo zapewne to bardzo dobra marka. Tylko chodzi o sposób rozmowy gdzie najważniejsze to jest totalna obrona „swojego” poprzez atak na to „czego nie znam” . Nie wiem… może to te debaty prezydenckie tak wpływają na ludzi, że nawet w zwykłej rozmowie o sprzęcie audio niektórzy rozmówcy dążą do totalnej dominacji? 🙂

      1. „Siła totemu” – mój Wuj ma więcej cm.
        A Sansui ma niepowtarzalną, firmową sygnaturę dźwięku.
        Swoisty znak wodny. Skojarzenie tego wrażenia z Hokusai i jego cyklem „widoki na górę Fuji”, może mieć sens.
        O ile stare ampli doczekały się pieśni o sobie („Proszę Paaaanaa”), to pamięć o przetwornikach tej firmy jakoś … wygasła.

Dodaj komentarz