Pioneer CS-53 – Made in Japan

Japońskie konstrukcje w świecie audio cieszą się estymą od lat. Z jednej strony z kraju kwitnącej wiśni pochodzi mnóstwo genialnego sprzętu, często takiego, który nie był nawet eksportowany na szerszy świat, ale z drugiej to również Japonia i jej polityka cenowa była jedną z przyczyn końca złotej ery hifi i upadku wielu europejskich przedsiębiorstw.

Od strony brzmienia, sprzęt który trafiał na stary kontynent, ma zarówno swoich entuzjastów jak i krytyków. Wśród moich znajomych są osoby, które twierdzą, że po „przejściu całej Japonii” i tak wracają do dobrego, starego sprzętu, którego twórcy porozumiewali się między sobą językiem Wagnera i Nietzschego.

Ja na sprzęt japoński trafiałem raczej przypadkowo, chaotycznie jak pyłek zawieszony w cieczy, coś się trafiło, coś przeczytałem, ktoś mi polecił. Audiofilskie ruchy Browna.

Niskie modele amplitunerów Pioneera (np. SX-450) brzmiały bardzo „tak-sobie”. SX-440 – całkiem ciekawie, a do tego szałowo wyglądał. Kenwood KR-3600 już bardzo fajnie. Do Akai mam pewien sentyment, ale brzmieniowo kilka wzmacniaczy, które miałem szybko trafiły na sprzedaż. Jeżeli chodzi o kolumny, to sam zrobiłem wg. japońskich projektów skrzynie z szerokopasmowym Diatone -P610A. One zagrały wybornie, z szokującą średnicą… Cały czas jednak nie traktowałem rynku japońskiego w sposób przemyślany i metodyczny. Nie przeglądałem starych katalogów i nie napalałem się na coś konkretnie.

Również wiedziony ruchami Browna kupiłem wczoraj kolumny Pioneer CS-53.

Nie wiedziałem o nich nic….

I może nie wygenerowałbym w sobie większego ciśnienia na zgłębianie wiedzy o tych Pioneerach, gdyby nie fakt, że jak spiąłem je z Revoxem, aby posłuchać czy działają poprawnie to aż zaniemówiłem. Nie spodziewałem się tak otwartego, szerokiego brzmienia, pełnego detalu, ale bez przytłaczającej ostrości, dźwięku ciepłego, takiego, którego można słuchać godzinami bez zmęczenia. Pioneery CS-53 wskoczyły na podstawki (choć to kolumny podstawkowe z kategorii king size) zastępując Telefunkeny L250, które tak chwaliłem jeszcze dzień wcześniej. Nie było ani chwili złudzeń, że również niemałe TFK L250 mogą coś wskórać – niestety nie mogą, nie w moim pomieszczeniu. Pioneer CS-53 wypełnił je całe.

Wow! Po pół godzinie z Revoxem rozgrzałem SABA Studio I Automatic, czyli najgrubszą rybę na pokładzie. Dźwięk papieru, magnesów alnico, 30 cm na basie. Do tego ultra prosta zwrotnica, puszczająca cały sygnał na głośnik średnio-niskotonowy, odcinająca jedynie dół w tweeterze. Nie spodziewałem się, że będzie AŻ TAK DOBRZE! Z pewnością niejeden audiofil doszukiwałby się drobnych niedoskonałości… ale ten zestaw zagrał tak czarująco, że robiło się aż ciepło w serce.

Historia

Kiedy wpisujemy w internet frazę „Pioneer CS-53” pierwsze co rzuca się w oczy, to lata produkcji. Te kolumny były na rynku bite 10 lat. Od 1967 roku to 1977. Nie wierzę w to, aby sprzęt niedoskonały był na rynku dekadę! Jego parametry wielkości/jakości/ceny długo były niezastąpione i model ten pojawiał się w każdym corocznym katalogu Pioneera.

Rok 1967

Pink Floyd wydają psychodeliczny debiut z Sydem Barettem jako liderem: The Piper At the Gates of Dawn. Po drugiej strony oceany debiutuje The Doors. A w katalogu Pioneera po raz pierwszy pojawia się model CS-53.

Rok 1968

Rok 1968 to prawdziwa eksplozja kreatywności, psychodelia, folk rock, hard rock, początki prog-rocka. Beatlesi nagrywają Biały Album. W katalogu Pioneera wciąż widnieje CS-53, a obok stoi dużo większa kolumna CS-100.

Rok 1969

To moment przełomowy, zaczyna się rock progresywny i hard rock. Led Zeppelin I oraz King Crimson – In the Court of the Crimson King to moje albumy z tego roku. W katalogu Pioneer wciąż jest dostępny model CS-53

Rok 1970

Black Sabbat wydaje pierwszą płytę. Pink Floyd razem z orkiestrą tworzą Atom Heart Mother. Tworzy się pierwsza supergrupa progresywna: Emerson, Lake & Palmer. Rozpada się The Bealtes, a w katalogu Pioneera trwa model CS-53.

Rok 1971

Do Genesis trafia za bębny Phil Collins i powstaje album Nursery Cryme. Jethro Tull wydaje Aqualung. Led Zeppelin album nr IV ze słynnymi Schodami do Nieba. Umiera Jim Morrison… A w katalogu Pioneera niezmiennie model CS-53. Co prawda nie ma go w głównym katalogu. Ten wypełniony jest nowymi modelami z piękną romboidalną kratownicą na froncie, ale CS-53 pojawia się w cenniku 🙂

Rok 1972

W rok 1972 wkracza Yes z albumem Close to the Edge. Dawid Bowie tworzy swoje najbardziej rozpoznawalne alter ego czyli Ziggiego Stardusta, a kolumny Pioneer CS-53 wracają na obrazkową stronę katalogu.

Rok 1973

To rok The Dark Side of The Moon. Prog rock w szcztowej formie, ale przy ciemnej stornie księżyca konkurencji nie ma. Świat zmienia się coraz bardziej, zmienia się forma graficzna katalogów. To nie jest już tylko czytelna lista sprzętu, ale wkrada się w nie sztuka. Tylko Pioneery CS-53 wyglądają wciąż tak samo.

Rok 1974

Genesis wydaje The Lamb Lies Down of Broadway po czym Peter Gabriel opuszcza szeregi tej grupy. King Crimson zawiesza działalność genialnym albumem Red. Coś kończy, by coś innego mogło się zacząć. Ale Pioneer CS-53 wciąż są w katalogu!

Rok 1975

Z jednej strony arcydzieło Pink Floyd – Wish You Were Here, z drugiej – pierwsze oznaki punk rocka i disco. Sprzęt HIFI jest w absolutnym rozkwicie (jak zwykle bywa tuż przed upadkiem) – powstają największe i najdroższe monster receivery. Katalogi ze sprzętem ociekają przepychem i bogactwem. A wśród złota i platyny: Pioneer CS-53

Rok 1976

Sex Pistols i The Clash wystąpili na pierwszym festiwalu muzyki punk w Londynie. Moje ulubione prog rockowe zespoły wydawały raczej średnie płyty. Gigantyczne zmiany zarówno w muzyce, jak i branży HIFI stały tuż za rogiem. W katalogu Pioneera na lata 1976/77 model CS-53 pojawił się po raz ostatni… Słońce chyliło się ku zachodowi za gigantycznym kamertonem.

„Widziałem rzeczy, którym wy, ludzie, nie dalibyście wiary. Statki szturmowe w ogniu sunące nieopodal Pasu Oriona. Oglądałem promieniowanie skrzące się w ciemnościach blisko Wrót Tannhausera. Wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy w deszczu. Pora umierać.”

Dodaj komentarz