SANSUI 1000X – Green is the Colour

Sansui 1000X to wczesny amplituner tranzystorowy, ale jego charakter brzmieniowy pozostał ciepły i muzykalny.

Powyższy cytat wymyśliłem sam, ale mógłby on się znaleźć w każdej recenzji sprzętów audio z przełomu lat 60/70. Taki opis można tworzyć w ciemno, patrząc wyłącznie na rocznik recenzowanej konstrukcji. Można napisać tak np. o hybrydzie SABA Studio I, można pisać tak o Pionieerze SX-440 i wielu wielu innych sprzętach z czasów kiedy lampę wyparł tranzystor, a chwilę później pierwiastek Ge został wyparty przez Si.

Z pewnością były to ciekawe czasy. Dla mnie – zdecydowanie najciekawsze. Równolegle w muzyce, jak i technologii służącej do jej odtwarzania. Kiedy myślę o latach 1967-1975 to powiększają mi się źrenice. Muzyka wtedy była naprawdę ważna. Ogromne szczęście mieli Ci artyści, którzy mogli tworzyć w tych czasach. Dziś takie zespoły jak King Crimson, Genesis, EL&P, Yes, Jethro Tull, Yes byłyby niszą, raczej żaden z nich nie wypłynąłby w Mam Talent. Tak samo jak inżynierowie tacy jak Raymond Cooke, Vebjørn Tandberg, Olle Mirsh, Horst Klein czy Walter Hummel nie zakładaliby by firm z branży audio, ale pewnie byliby wybitnymi managerami w Intelu, OpenAI czy Atlassianie.

Czytaj dalej →

Happiness is easy

Wiesz, co jest najważniejsze?

Tytuł zdradza wszystko. Najważniejsze jest szczęście. W latach 80/90 kiedy słuchałem na Unitrze i Altusach wszystko było 'easy’, liczyła się tylko muzyka, byłem 0% audiofilem i 100% melomanem. Ale potem nastały lata ciemne, zapragnąłem lepszej jakości, ale szukałem tego co mi się podoba bardzo powoli. Ograniczał mnie szklany sufit, którego przez 20 lat nie potrafiłem przebić… można to opisać cytatem z piosenki The Doors – Unhappy Girl

Jesteś zamknięta w więzieniu Zbudowanym przez siebie samą.

To więzienie zbudowałem sam. A pojedyncze cegły w nim można ponumerować taką litanią kłamstw:

  • dobry sprzęt audio jest bardzo drogi
  • producenci audio z każdym rokiem produkują coraz lepszy sprzęt, bo na tym polega postęp
  • sprzęt vintage jest dużo gorszy od nowego, jego atuty są budowane wyłącznie na nostalgii
  • trzeba się na coś zdecydować i mieć w domu jeden wzmacniacz i jedne kolumny, bo przecież lepsze wypiera gorsze, więc po co trzymać coś czego się nie słucha?
  • inni wiedzą lepiej co Ci się ma podobać
  • trzeba bardzo dużo czytać, analizować fora, aby wiedzieć na co wydać pieniądze

Tak wyglądało 20 lat mojego życia:

  1. Wiecznie niezadowolony z tego co gra u mnie w domu, bo u innych gra jakby lepiej.
  2. Zmiany sprzętu bardzo rzadkie, poparte w 99% teoretyzowaniem na forach i czytaniu prasy, która również w 99%-tach jest niczym innym jak tubą reklamową.
  3. Jeden „starannie” wybrany wzmacniacz => jedne „starannie” wybrane kolumny.
  4. Szalona wiara, że zmiana „mikrododatków”, takich jak ułożenie sztućców na stole oraz stopień wykrochmalenia obrusa wpłynie na smak serwowanego dania.
  5. Finansowa frustracja…. postrzeganie samego siebie jako zbyt biednego na dobre HIFI, mimo wejścia w wydatki rzędu nowego samochodu niższej klasy prosto z salonu.

Natchnienie

Natchnęło mnie dziś, gdy siedziałem po kolana w kablach i przełączałem wzmacniacze/kolumny i docierały do mnie naprawdę ogromne różnice dźwięku we wzmacniaczach tej samej marki, z tych samych czasów. Lampa SABA Automatic gra inaczej niż Freudenstadt, a Studio IIA to jeszcze inny mroczny german. Ostatnie kilka lat przepinam i przepinam. Nie boję się powiększać stada, kupować i sprzedawać. Nie traktuję pojedynczego zakupu jako tego, który obligatoryjnie musi zmienić moje życie. Dopuszczam porażki, nietrafione zakupy, biorę margines na oszustów, których nie wyczuję wcześniej, oraz sprzęty „sprawne inaczej”.

Cały sukces, całe szczęście, polega na tym, że cały czas eksperymentujemy. Kupujemy, uczymy się, sprzedajemy. Znów kupujemy. I tak w kółko.

To jest istota tej zabawy.

Tyle, że da się ją uprawiać tylko na vintage. Bo tu cena pozwala na błąd, a błąd to najpiękniejsza forma nauki. Gdyby chcieć bawić się tak samo z nowym sprzętem, trzeba by mieć tyle pieniędzy, co Palikot w czasach, gdy jeszcze zamiast wyroków kolekcjonował wzmacniacze, a jego kolekcja audio naprawdę motywowała do głębszych wdechów i wydechów.

A tutaj właśnie nie o pieniądze tu chodzi!!

Vintage daje coś, czego nowoczesny rynek nie potrafi już sprzedać – finansową wolność eksperymentu. Można kupić za 200 zł coś co wygląda jak ze śmietnika (lub wręcz przeciwnie) i zagra tak, że kapcie spadają. A zestawy wzmak+kolumny do 1000 zł przy odrobinie cierpliwości i spostrzegawczości można złożyć naprawdę wyśmienite. Ba! Da się i do 500 zł!

Ale gdzie jest idealne brzmienie?

I może właśnie w tym jest cały sens. Nie w tym, żeby znaleźć „idealne” brzmienie, tylko żeby co jakiś czas powiedzieć do siebie to niecenzuralne „jprd znów jest inaczej!!”. Cała feeria niemieckich wzmacniaczy, angielskich kolumn, Skandynawia, Niderlandy i oczywiście Japonia.

I wtedy, gdzieś pomiędzy legendarnym szumem tranzystorów germanowych a delikatnym trzaskiem przełącznika, przychodzi ta prosta myśl:

Happiness is easy.

Szczęście w audio, to możliwość smakowania, możliwość przełączania kabli. Szczęście to nie dążenie do idealnego, jednego zestawu. Szczęście to muzyczna podróż. Ale ta podróż nie ma końca… bo tam, gdzie wydaje Ci się, że dalej nic już być nie może, okazuje się, że nic podobnego – dalej jest Twoja ciekawość.

H to He Who Am The Only One (CPK session no. 6)

Po kilku dniach słuchania Freudenstadt + kolumn z zestawu zapragnąłem przyciemnić nieco dźwiękowy pejzaż i wytargałem z garażu SRI-16 (btw. czy ktoś wie czym różni się SRI-16 od SRI-18??). Jeden z moich dwóch egzemplarzy, który w trakcie podróży został przez kuriera potraktowany rzutem narożnikiem w beton. Zdjąłem więc obudowę i niedzielne popołudnie spędziłem z klejem do drewna, kitem w kolorze czereśni, papierem ściernym i olejem do drewna. A SABY słuchałem na golasa…. tzn SABA była bez obudowy 🙂

Czytaj dalej →

SABA 5998.250.003 – Nebraska

Byłem dziś w kinie na filmie Springsteen: Deliver Me from Nowhere. Film opowiada historię Bossa pomiędzy ostatnim koncertem trasy The River a momentem wydania albumu Nebraska.

A ja – w tej doskonałej koincydencji z filmem – od kliku dni słucham kolumn, o których brzmieniu można powiedzieć dokładnie to samo, co o albumie Nebraska.

Kulisy powstania albumu

Płyta Nebraska Bruce’a Springsteena to jeden z najbardziej niezwykłych i legendarnych albumów w historii rocka – surowy, intymny i mroczny. Jej kulisy to fascynująca historia o przypadku, artystycznej odwadze i świadomym odejściu od typowych standardów muzyki popularnej.

Czytaj dalej →

SABA HiFi-Lautsprecherbox II A – The Upward Spiral

SABA HiFi-Lautsprecherbox II A

Może zabrzmi to trochę dziwnie, jakby kierowała mną fobia nieposłuchania wszystkich kolumn na świecie (przed śmiercią), ale tak było naprawdę. Dwa tygodnie temu obudziłem się w środku nocy i poczułem głęboką, przejmującą niesprawiedliwość, że wszyscy moi znajomi zachwalają kolumny SABA z serii I, II, IIA, III, IIIA, IV, IVA, V a ja ich nigdy nie słuchałem… 1,5 roku temu byłem bliski nabycia IIIA za śmieszne pieniądze, ale nie zdecydowałem się, bo terminale z tyłu były przerobione. Życie dawało mi kolejne szanse, ale albo były jakieś szemrane powgniatane kopułki, albo były za daleko, albo ktoś mnie ubiegł. Raz była też sytuacja, że właściciel najwyższego modelu wystawił je tak tanio, że po 30-stym telefonie w ciągu pierwszych kilku godzin od publikacji ogłoszenia postanowił je wycofać i zostawić kolumny dla siebie.

No i leżę tak w środku nocy, oczy szeroko otwarte, gnębiony poczuciem niesprawiedliwości otwieram eBay i kupuję „na próbę” kolumny SABA HiFi-Lautsprecherbox II A. Opłacam zakup i z poczuciem ulgi i zadowolenia zasypiam.

Następnego dnia, mniej więcej w połowie zaczyna mi się coś przypominać, zaczyna natrętnie drażnić mnie jakaś niedokreślona jeszcze myśl…

NAGLE:

Czytaj dalej →

Ja to proszę Pana mam SANSUI !!

„Ja to proszę Pana mam SANSUI !!” – to są słowa, które kiedy słyszysz przez telefon od człowieka zainteresowanego kupnem jakiegoś sprzętu z aukcji, to wiesz, że nic z tego nie będzie. Rozmowa nie ma na celu dopytanie się o parametry techniczne, wizualne, szczegóły wysyłki czy nawet negocjację ceny. Rozmowa, a raczej monolog ma na celu pochwalenie się, że interlokutor należy do plemienia wyższego, do kasty audiofili, którzy słyszeli więcej, wiedzą więcej. A stąd już tylko krok od zwyzywania mnie od pariasów niegodnych wypowiadania się na tematy vintage hifi. Może nie wprost, ale poprzez atak na mój sprzęt, że jest nic nie warty, że obok Sansui nie stał i powinienem się wstydzić, że go wystawiam.

To dlaczego Pan dzwoni, skoro uważa Pan, że to jest taki gówniany sprzęt?” – pytam. W odpowiedzi najczęściej słyszę, że cały ten wstęp był tylko po to, abym poczuł się sprowadzony do parteru i oddał moją SABĘ, Telefunkena czy Celesiony za pół ceny. Oczywiście wliczając wysyłkę po mojej stronie 🙂 W tym momencie widzę oczyma wyobraźni po drugiej stronie twarz Rysia z Klanu w swojej wędkarskiej kamizelce (z pasty o Sumie), kłócącego się o to, która ryba jest królem jeziora. Tak wyobrażam sobie sansujowca.

To oczywiście tylko stereotyp. Tak samo jak w latach 90-tych był nim kierowca BMW. Dużo z tego stereotypu funkcjonuje do dziś, ale powodem tego nie jest auto marki BMW, ale jego kierowca. Według tej logiki odrzucanie Sansui ze względu na stereotyp sansujowca byłoby po prostu głupie.

* * *

20 października 2025 – dotarło do mnie moje pierwsze Sansui, model 1000x. Kupiłem je bo Archer doprowadził mnie swoimi komentarzami do takiego stanu, że wystarczyło tylko nacisnąć cyngiel. Tydzień temu algorytm eBaya wyświetlił mi ofertę, atrakcyjną cenowo, ale z kilkoma haczykami

Czytaj dalej →

Sound Project DX 181 aka DUX aka Philips

Znalazłem te kolumny w moim ulubionym komisie meblowym. Zachęciły mnie widoczne przez drucianą maskownicę przetworniki wyglądające na Philipsa. Niestety nazwa „Sound Project” nie mówiła mi kompletnie nic. Próba wpisania w google modelu czyli „Sound Project DX 181” również wypluwała niewiele wartościowych rezultatów. Kolumny przyniosłem do domu, sprawdziłem czy grają i zapomniałem o nich na jakiś czas.

Private Investigations

Kolumn nie da się rozebrać nieintruzyjnie rozebrać… albo ja nie wiem jak to zrobić. Solidna maskownica jest w bardzo ładnym stanie i nie nie próbowałem jej nawet podginać aby puściła. Tył jest sklejony. Poza tym nie ma żądnej potrzeby aby je rozbierać – bo grają 100% poprawnie technicznie. A wizualnie – przy ustawieniu pod odpowiednim kątem padania światła przez szczeliny między drucikami – również brak zastrzeżeń.

Czytaj dalej →

Waiting for the Sun (CPK session no. 5)

W Japonii najwcześniej wschodzi słońce. Noworoczne fajerwerki rozbłyskają nad Tokyo na długo przed tymi w Europie i Amerykach. Z tego powodu Japonia nazywana jest równie często „krajem kwitnącej wiśni” co „krajem wschodzące słońca” (nie mylić z „domem wchodzącego słońca” 🙂 ). Symbolika mojego przepinana kabli z ostatnich dni to właśnie wschodzące słońce – pełne otwarcie serca na sprzęt audio z Japonii za sprawą magicznych CS-53.

  • Co tam dziś eksplorujesz, Japan? – pyta Kamil
  • Nieustannie – odpowiadam
  • Wciągło jak chodzenie po bagnach?

Szósty dzień na bagnach

Bohaterowie mojej wędrówki:

  1. Kolumny Pioneer CS-53 – główny bohater, nie schodzi z piedestału, absolutny zawrót głowy
  2. Amplituner Pioneer SX-424 – mały samuraj z 1972 roku, najniższy z serii, ale biegły w walce z większymi rywalami
  3. Amplituner Pioneer SX-440 – rocznik 1969, mam go już półtora roku i najwyższa pora aby zrobić o nim pełny wpis, bo jest zasłużony w mojej historii odkrywania vintage hifi
  4. Kolumny SABA Box IIA – to moje drugie kolumny SABA, pierwsze z tak chwalonej serii, pojawiły się na podstawkach, sprawdzone, że grają, zebrane pierwsze wrażenie i… przełączone na CS-53
  5. Amplituner SABA IIA – partner dla boxów 2a…
  6. Celestion Ditton 15 – powrót po roku
  7. Katalogi Pioneera 60/70, które namiętnie studiuję

Czytaj dalej →

Pioneer CS-53 – Made in Japan

Japońskie konstrukcje w świecie audio cieszą się estymą od lat. Z jednej strony z kraju kwitnącej wiśni pochodzi mnóstwo genialnego sprzętu, często takiego, który nie był nawet eksportowany na szerszy świat, ale z drugiej to również Japonia i jej polityka cenowa była jedną z przyczyn końca złotej ery hifi i upadku wielu europejskich przedsiębiorstw.

Od strony brzmienia, sprzęt który trafiał na stary kontynent, ma zarówno swoich entuzjastów jak i krytyków. Wśród moich znajomych są osoby, które twierdzą, że po „przejściu całej Japonii” i tak wracają do dobrego, starego sprzętu, którego twórcy porozumiewali się między sobą językiem Wagnera i Nietzschego.

Ja na sprzęt japoński trafiałem raczej przypadkowo, chaotycznie jak pyłek zawieszony w cieczy, coś się trafiło, coś przeczytałem, ktoś mi polecił. Audiofilskie ruchy Browna.

Niskie modele amplitunerów Pioneera (np. SX-450) brzmiały bardzo „tak-sobie”. SX-440 – całkiem ciekawie, a do tego szałowo wyglądał. Kenwood KR-3600 już bardzo fajnie. Do Akai mam pewien sentyment, ale brzmieniowo kilka wzmacniaczy, które miałem szybko trafiły na sprzedaż. Jeżeli chodzi o kolumny, to sam zrobiłem wg. japońskich projektów skrzynie z szerokopasmowym Diatone -P610A. One zagrały wybornie, z szokującą średnicą… Cały czas jednak nie traktowałem rynku japońskiego w sposób przemyślany i metodyczny. Nie przeglądałem starych katalogów i nie napalałem się na coś konkretnie.

Również wiedziony ruchami Browna kupiłem wczoraj kolumny Pioneer CS-53.

Nie wiedziałem o nich nic….

I może nie wygenerowałbym w sobie większego ciśnienia na zgłębianie wiedzy o tych Pioneerach, gdyby nie fakt, że jak spiąłem je z Revoxem, aby posłuchać czy działają poprawnie to aż zaniemówiłem. Nie spodziewałem się tak otwartego, szerokiego brzmienia, pełnego detalu, ale bez przytłaczającej ostrości, dźwięku ciepłego, takiego, którego można słuchać godzinami bez zmęczenia. Pioneery CS-53 wskoczyły na podstawki (choć to kolumny podstawkowe z kategorii king size) zastępując Telefunkeny L250, które tak chwaliłem jeszcze dzień wcześniej. Nie było ani chwili złudzeń, że również niemałe TFK L250 mogą coś wskórać – niestety nie mogą, nie w moim pomieszczeniu. Pioneer CS-53 wypełnił je całe.

Czytaj dalej →